sobota, 1 września 2007

Mazury!

Rodzinny spływ kajakowy. Trasa: Sorkwity-Ukta.


Odcinek Spychowo-Zgon i słoneczna pogoda. Dzień wcześniej płynęłam w kostiumie kąpielowym, dzień później, w kurtce wiatro-ochronnej. Wyjazd rozpoczął się pełnym słoncem a zakończył ulewą (zdążyliśmy:).





Naturalne atrakcje: czaple, łabędzie i przelotne sztormy







Wieś Zgon:




Nasze zakwaterowanie w Zgonie:




Dopływamy do wsi Krutyń:




Poranna kawa w Spychowie i czekanie na spóźnialskich:



Ostatni dzień, Ukta i piłkarzyki w deszczu:


Oprócz tego były: placki ziemniaczane, kurwy latające w powietrzu na trudniejszych etapach szlaku, mój pamiętny grzyb (czyli wywrotka do wody przy pomoście w Spychowie), litry gorącej herbaty i zime koncówki (ja), litry piwa i chipsy (Matylda), sadystyczne ogrywanie sie w Makao, obolałe mięśnie ramion i karku i dużo śmiechu. Polecam!

4 komentarze:

  1. Potwierdzam wszystko. Matka

    OdpowiedzUsuń
  2. brzmi ciekawie.
    Grzybka zaliczylas? haha... Czyli chrzest kajakarki masz z glowy. Dlatego kobieta przed wejsciem na lodke powinna pocalowac stepke - w przypadku kajaku moze byc trzonek wiosla ;) Kolek

    OdpowiedzUsuń
  3. naprawde? mialam całować metalowy pręt? poza tym, a co mezczyzna ma całować? dzieki Kołku, przyda sie nastepnym razem... :-*

    OdpowiedzUsuń